Book Raider 2019

Wystawa indywidualna w Shefter Gallery 

Mistyfikacja etnograficzna 

Zeszyt z piosenkami „Zrobimy to same”

Link do wideo „Book Raider” :

Przedmiotem moich badań stał się datowany na drugą połowę XX wieku brulion w twardej oprawie, zwany dalej „Zeszytem z piosenkami”, znaleziony na strychu wiejskiej jednostki mieszkalnej pochodzącej najprawdopodobniej z lat 30 tego samego wieku starej ery. Styl siedliska każe usytuować go w kręgu kulturowym określanym wówczas jako Beskid Wyspowy. Obszar ten zajmowała wówczas mononarodowa organizacja administracyjna zwana Polską. Zeszyt najprawdopodobniej pochodzi sprzed czasów chwilowego włączenia jej w federacyjne struktury europejskie (szerzej o tym w Ziemie europejskie. Kultura i polityka w czasach federacyjnych. Analiza dr. Aarona Jankiego z Głównego Seminarium Przeszłości). Zachowany został przypadkowo, dzięki przeniesieniu całości zabudowania do prywatnej kolekcji dawnych artefaktów w Zonie Y8. 

Po śmierci właściciela i w wyniku wprowadzenia dyskusyjnego dekretu o Materiałach Biologicznie Niebezpiecznych całość kolekcji została przeznaczona do utylizacji. Chwilę przed wykonaniem egzekucji udało mi się przeprowadzić ostatnie nieoficjalne badania stanowiska. Pobieżne, z racji presji czasu, i skupione na dokumentach pisanych pozwoliły na odnalezienie „Zeszytu z piosenkami”, w moim przekonaniu jednego z niewielu zachowanych obiektów tej rangi sprzed Wielkiej Zapaści. 

Na pierwszy rzut oka brulion zawiera spisane odręcznie oraz na prymitywnej maszynie do pisania teksty liryczne w prawie wymarłym języku powszechnym. Tekstom towarzyszą ilustracje fotograficzne kobiet. Dokładniejsze studia nad nimi wskazują, że pochodzą one z publikacji seryjnych zwanych czasopismami, popularnych w tamtych czasach. Były to druki – zbiory prostych porad oraz instrukcji samodzielnego wykonywania odzieży damskiej, takich jak rozpowszechniony wtedy ubiór określający płeć, czyli „sukienka”, oraz innych elementów garderoby określanych obecnie jako segregujące. Fragmenty podobnych pism znajdują się w niepublicznych archiwach Ministerstwa Nieteraźniejszości, ich szerszą analizą zajęła się dra Aliza Nankel w wybitnej publikacji O pozornych radościach kiedyś. Dobra konsumpcyjne przed Wielką Zapaścią, wydanej przez Uniwersytet Strefy B23. 

W zeszycie znalazłam również przełożone między stronicami, ręcznie rozrysowane wzory. Wydają się instrukcjami wykonywania dekoracji w metodzie określanej jako „dzierganie” – popularnej rozrywce kobiet z przeszłości (ibidem). Co nietypowe, składają się one z liter ułożonych w słowa (w archiwach ziemskich nie zarejestrowano podobnych przykładów). Analiza wykazała, że są to cytaty pochodzące z zapisanych w brulionie tekstów. 

W archiwach niepublicznych Ministerstwa Nieteraźniejszości znajdują się również pochodzące z podobnego okresu płyty winylowe, kasety magnetofonowe z nagraniami muzycznymi oraz szczątkowo płyty CD i dyski komputerów z zachowanymi w skromnej ilości plikami dźwiękowymi, które wcześniej częściowo badałam. Naprowadziło mnie to na trop połączenia tych dwóch świadectw materialnych. Analiza porównawcza nagrań audio oraz tekstów z omawianego zeszytu pozwoliła na jednoznaczne stwierdzenie, że zawiera on teksty popularnych w owych czasach piosenek wykonywanych zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. 

Jak wiemy z zachowanych przekazów, kobiety w tych czasach większość swojego życia spędzały, słuchając prostych urządzeń transmitujących zwanych „radiami” i opiekując się jednostkami mieszkalnymi oraz zamieszkiwanymi przez nie skodyfikowanymi mikrostrukturami społecznymi zwanymi „normalnymi rodzinami”. Tu warto przywołać istotne opracowanie Obyczajowość ery dyskryminacji dra Ybany Okande (wyd. Uniwersytet Strefy B23). Mimo wnikliwości pracy zaledwie wspomina ona o muzyce popularnej jako elemencie życia codziennego. Prawdopodobnie z racji niewystarczającego materiału źródłowego, raczej odnotowuje fakt jej istnienia jako istotnej części aktywności twórczej zwanej wtedy „popkulturą”, niż poddaje ją analizie. „Zeszyt z piosenkami”, jak przypuszczam, pozwoli wypełnić tę lukę. 

Wydaje się, że piosenki nieprzypadkowo zostały zilustrowane zdjęciami pochodzącymi z poradników do robótek ręcznych. Teksty pisane, jak wykaże dalsza analiza, były instrukcjami i opisami określającymi role kobiece oraz normy zachowań w obrębie ówczesnego społeczeństwa, natomiast fotografie oraz instrukcje wykonywania odzieży kodyfikowały formy wyglądu. Ewidentnie były to emanacje oczekiwań ówczesnego prymitywnego społeczeństwa wobec kobiet. Dyskusyjne pozostaje natomiast, na ile były to wytyczne oficjalne, projektowane przez system, a na ile zaledwie przemycane, niemalże podprogowo, w na pozór niewinnym melodyjnie brzmiącym tekście oraz stylizowanej fotografii ubioru.

Trudno jednoznacznie ocenić, czy konstrukcja i zawartość „Zeszytu z piosenkami” była celową, świadomą praktyką. Jednak niektóre przekazy oraz szczątkowe źródła znajdujące się w archiwach (przykładowo tzw. Biblioteczka panny na wydaniu zawierająca strzępy spalonego dziennika i, jak przypuszcza się, tomiku poezji nieznanego autora lub autorki odnaleziona w ruinach Londynu, a obecnie znajdująca się w Centralnym Archiwum Nowolondyńskim) pozwalają przypuszczać, że spisywanie tekstów piosenek było wówczas popularne. Prowadzenie takiego zeszytu pozwalało właścicielce na przechowywanie tekstów i instrukcji – lekcji modelowego zachowania kobiety – by móc je przyswoić i utrwalać. Prawdopodobnie występujące wzajemne pożyczanie sobie zeszytów przez kobiety było sposobem na podtrzymanie więzi między mieszkankami, zwłaszcza w mniejszych skupiskach ludzkich. Był to też prawdopodobnie po prostu dość infantylny sposób spędzania czasu.

Po dość ogólnym wstępie warto przejść do treści niektórych tekstów wypełniających „Zeszyt z piosenkami”. Pozwoli to na klarowniejsze i bardziej szczegółowe zrekonstruowanie obrazu kobiety funkcjonującego w drugiej połowie XX wieku starej ery.

Analizując kolejne teksty, można wywnioskować, że jednym z dominujących uczuć w nich poruszanych był smutek. Jego intensywna obecność w tekstach najprawdopodobniej odpowiadała faktycznym przeżyciom ich odbiorczyń, jednocześnie skłaniając je do oswojenia się z nim i uznania za naturalny. Miało to być może również skłaniać kobiety do przejawiania skłonności opiekuńczych i poświęcania się opresyjnym i/lub dysfunkcyjnym mężczyznom. Buduje to obraz kobiety tamtych lat jako postaci tragicznej, wiecznie czekającej, cierpiącej. Interesująca jest też pewnego rodzaju wiara w poprawę zachowania mężczyzny jako forma nagrody za poświęcenie. Dokładnie taki mechanizm ujęty w konstrukcję narracyjną możemy znaleźć w tekście ze strony 12 i 13 „Zeszytu z piosenkami”, autorki określonej jako Agnieszka Osiecka. Wykonanie utworu powierzano piosenkarce w brulionie nazywanej Sławą Przybylską. Linia melodyczna, a najpewniej taka towarzyszyła śpiewowi, nie jest nam znana. Pozostaje zatem jedynie zacytować fragmenty: 

Znalazłam cię w rynsztoku, 

bez szelek i widoków, 

za włosy cię wywlekłam 

spoza krat, krat, krat. 

A ty mnie precz wygnałeś 

i tamtą pokochałeś, 

to po co całowałeś mnie 

wtedy tak? (…)

Podmiot liryczny / bohaterka piosenki (być może sama autorka) włożyła dużo wysiłku oraz nakładów finansowych, aby wybranek dorównał jej pozycji społecznej oraz estetycznej. Jednak mężczyzna, korzystając z własnej przemiany, odchodzi do innej, najprawdopodobniej bardziej atrakcyjnej seksualnie, kobiety. Co interesujące, chwilowo tekst zaznacza siłę kobiety i jej zdolność do znalezienia odpowiedniejszego partnera. Jednakże końcowe słowa zatrważają: 

TY JESTEŚ KAWAŁ DRANIA, 

to nie do wytrzymania, 

na diabła mi potrzebny 

taki chłop, chłop, chłop? 

Wystawię ci rachunek 

za wikt i opierunek, 

za każdy pocałunek – 

ZAPŁAĆ! 

ALBO WRÓĆ. 

Można na tej podstawie wnioskować, że kobiety żyjące w drugiej połowie XX wieku starej ery konstytuowały się jedynie wobec mężczyzny i w relacji z nim szukając jedynego możliwego spełnienia. Nieistotna okazywała się chociażby etyczność partnera. Warty uwagi w tym kontekście jest tekst znajdujący się na stronie 8. W utworze zatytułowanym Widzisz mała (tego samego duetu wokalno-tekstowego, co sugeruje jego popularność w tamtych czasach) czytamy:

Miałaś wtedy osiemnaście lat,

gdy do miasta przybył on.

Miał na sobie więcej łat,

niż ze sobą forsy wziął. (…)

Do więzienia potem trafił on,

choć nie na śmierć wtedy bił.

Ty płakałaś, jak był sąd,

że się trzeba żegnać z nim.

(…)

Przeminęło siedem twardych lat,

gdy z więzienia wyszedł on.

Znów mu szczęście chciałaś dać,

ale on już inną wziął.

Wypłakałaś całe oczy twe –

popatrz, ILE TY MASZ LAT –

a on jeszcze hula, bawi się,

a on jeszcze młody jest…

Widoczny jest tu wyraźnie brak szacunku dla starszych kobiet, które utraciły prostacko rozumianą atrakcyjność seksualną. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że nie dzieje się tak w wypadku mężczyzny: dla podmiotu lirycznego mężczyzna mimo upływu lat jest tak samo atrakcyjny. Sugeruje to, że powszechnie podobnie niesymetrycznie postrzegano wartość całego społeczeństwa, dyskryminując kobiety również ze względu na wiek.
Jednak wydaje się, że one same mniej lub bardziej dobrowolnie lokowały się na pozycjach pasyw-nych i podległych mężczyźnie. W piosence ze strony 40, datowanej na rok 1972, niejaka Rena Rolska prosi:

Niech pan mnie weźmie 

Ze sobą do domu

Ja pana proszę, ja błagam, ja chcę

Ja jestem grzeczna

Nie wadzę nikomu (…)

A żonie niech pan powie

Że pan znalazł mnie (…)

I jakiś ciepły kącik

Znajdzie dla mnie gdzieś

No, na przykład na biurku

Na fortepianie

Żebyś mógł popatrzeć na mnie (…)

Jeśli zjawi się ktoś miły

Zaraz pragnę zdobyć go

Już nie ma na to siły

Prosto z mostu mówię to

Pan taki biedny, taki sam

Więc prośbę tę do pana mam

Niech pan mnie weźmie

Ze sobą do domu!

Zastanawiająca jest niezwykła niedojrzałość tej prośby, przedkładająca przedmiotowość ponad podmiotowość. Wydaje się, że miało to spełniać prymitywne męskie fantazje o kobiecie-przedmiocie. Warto tu nadmienić, że w stanowiskach archeologicznych na terenach wschodnich byłych Stanów Amerykańskich odkryto kilka przykładów różnie zachowanych syntetycznych figur kobiecych o wyraźnie seksualnym charakterze. Może autorem tekstu jest zatem mężczyzna. Mimo że wyśpiewywany przez kobietę i przez kobiety słuchany, miał programować je do zaspokajania zachcianek mężczyzn.

Warto również zwrócić uwagę na tekst datowany na 1963 rok, a zamieszczony na stronach 24 i 25 „Zeszytu z Piosenkami”. W tym przypadku dzięki obecności nagrania w archiwach niepublicznych Ministerstwa Nieteraźniejszości wiemy, że został on napisany przez mężczyznę, mężczyzna też skomponował do niego muzykę. Kobiecie pozostawiono jego zaśpiewanie:

Ta mała piła dziś i jest wstawiona.

Kto nie chce wierzyć mi, niech się przekona.

Rozkoszny szmerek w pijanej główce ma,

Więc jak cukierek usteczka słodkie wszystkim da.

Kobieta przyznaje, że jest pod wpływem popularnej wtedy używki – „alkoholu”. Substancja powodująca zmiany w zachowaniu oraz spadek potencjału intelektualnego zażywających ją powoduje u podmiotu lirycznego bezwolność i chęć oddania się mężczyźnie. Ponownie wydaje się to wyrazem męskiej fantazji i potrzeby zdominowania kobiety. Jest wręcz wyrazem fantazji o gwałcie: 

Ta mała piła dziś i jest wstawiona,

Jest taka senna, ach, rozanielona,

Czyj ją rozpalił żar, kto jej starł puder z lic?

Ta mała piła dziś i nie wie nic!

W omawianych tekstach dominują kobiety zapracowane, dzielące aktywność między pracę w jednostkach przemysłowych i usługowych a opieką nad jednostkami mieszkalnymi. Trudno odczytywać to przeciążenie obowiązkami w kategoriach wczesnej emancypacji. Był to raczej rezultat niekontrolowanej i nieprzemyślanej industrializacji, w której musiała odnaleźć się kobieta kształtowana przez system jako jednostka słabsza. W tym ujęciu dojmujące są teksty na stronach od 3 do 5 brulionu. Tekst datowany na 1978 rok i podpisany „Halina Kunicka”, głosi:

Wstałam o siódmej rano

i jest już siódma wieczorem (…)

przede mną – jak na apelu –

stanęło długim rzędem…

Dwanaście skulonych i drobnych

godzin z życia kobiety,

tak bardzo do siebie podobnych,

straszliwie podobnych, niestety. (…)

Wiemy, że formalnie w okresie przed Wielką Zapaścią niewolnictwo nie występowało w terenach bardziej rozwiniętych kulturowo i gospodarczo. Jednak pewne jego elementy jako nieskodyfikowane normy relacji międzyludzkich musiały występować w strukturach społecznych o tak silnych tendencjach dyskryminujących i różnicach klasowych. Kobiety starej ery okazują się nieustannie czekającymi i oddanymi przede wszystkim mężczyźnie quasi-niewolnicami. By rzec bardziej poetycko: służkami na nieustającej biesiadzie goszczącej mężczyzn. Dowodzi tego niejaka Alicja Majewska w piosence datowanej na 1980 rok, a zamieszczonej na stronie 10 zeszytu:

bo męska rzecz być daleko, 

a kobieca – wiernie czekać, (…)

Męska rzecz – dognać w biegu 

i uśmierzyć grzywy fal… 

Nasza rzecz – stać na brzegu, 

stać i wierzyć i patrzeć w dal… 

Kolejny niepozostawiający wątpliwości co do kondycji kobiet w tamtych czasach jest szokujący cytat z piosenki podpisanej jako Czerwony Tulipan i datowanej na 1990 rok, na stronie 41. Oto on:

Jedyne, co mam, to złudzenia

Że mogę mieć własne pragnienia

Nietrudno ten krótki fragment zinterpretować jako wyraz zupełnej rezygnacji. Kobieta starej ery nie ma nic poza świadomością nieposiadania niczego, tak jakby musiała toczyć swoje życie „bez siebie samej”. Uwikłana w opresyjny system norm i nakazów, który nie pozwala jej na pełne samostanowienie i indywidualny rozwój. 

Warto również zwrócić uwagę na piosenki o kobietach wykonywane przez mężczyzn. Najprawdopodobniej nie znajdziemy tam tekstów autorstwa kobiet, co jest związane z monopolem mężczyzn na działalność intelektualną i twórczą w czasach „ery dyskryminacji”. Kobiety śpiewające, wymieniane wcześniej, pełniły raczej funkcję instrumentów muzycznych. 

Utworem napisanym i zaśpiewanym przez mężczyznę jest ten ze strony 44 „Zeszytu z piosenkami”. Niejaki Jan Kaczmarek opisuje tytułową „Brzydką Kryśkę” (Kryśka – zdrobniałe archaiczne imię żeńskie) jako kobietę nieurodziwą i niezgrabną, desperacko dążącą do nawiązania relacji z najpodlejszym nawet mężczyzną: 

Chłop żeby jaki, wcale niepiękny

Bandyta, oszust, pijak, złodziej,

wszystko jedno – jaki zły

By się skończyły dziewczęce męki

Niechby katował, niechby i bił

Niechby ją porwał całą zemdlałą

Niechby przycisnął do grubych ust

I tam ją wywiózł, gdzie chłopy mają

Nieeuropejski zupełnie gust

Ten uderzająco prześmiewczy utwór kończy się generalizującym stwierdzeniem dotyczącym kobiet nieładnych, ale za to „miłych, zaradnych i gospodarnych”. Kobiety zatem mogły spełniać jedynie dwie funkcje zapewniające im zainteresowanie mężczyzn: seksualną i gospodarczą. 

Kolejny utwór, również Jana Kaczmarka, ze strony 26, „Czego się boisz głupia”, 

dotyczy z kolei przede wszystkim próby wymuszenia na kobiecie stosunku płciowego: 

Czego się boisz, głupia?

Czemu nie chcesz iść na całość?

Ja się mogę wstępnie upić

Bo to dobre jest na śmiałość

Czego się boisz, głupia?

Przecież to jest zwykła sprawa!

A jak uda się zabawa,

Mogę ci pierścionek kupić

Mężczyzna występuje tu jako dyktujący warunki i poniżający agresor. Niejako również napastliwy klient chcący za usługę seksualną zapłacić biżuterią. Z zachowanych przekazów wiemy również, że obyczaj wręczania kobiecie pierścionka był powszechnym rytuałem poprzedzającym „zaślubiny”. Zwyczaj ten polegał na oddaniu kobiety w dyspozycję mężczyzny, co symbolizowało przejęcie nazwiska mężczyzny przez kobietę. W wielu występujących w zeszycie piosenkach wydarzenie to jest przedstawiane jako główne marzenie i ambicja kobiety. 

Paradoksalnie jednak kobieta ulegająca seksualnym namowom mężczyzny często była określana jako „rozwiązła”. Dość brutalnie i dobitnie daje temu wyraz utwór autorstwa The Bill (najprawdopodobniej pseudonim) ze strony 33 brulionu. Wykonawca opisuje swoje ciężkie dwa lata służby militarnej w oczekiwaniu na powrót do „narzeczonej” (tym słowem określano kobietę po rytualnym wręczeniu pierścionka, a przed „zaślubinami”). Kobieta okazuje się jednak niewierna oraz chora na śmiertelną i nieuleczalną w czasach przed Wielką Zapaścią chorobę przenoszoną drogą płciową. 

Ale z ciebie zrobiła się szmata

Dałaś dupy i teraz masz AIDS

W tekstach datowanych na lata późniejsze wyraźnie zwiększa się agresja, znikają zahamowania w artykułowaniu treści dyskryminacyjnych, zawoalowanie ustępuje bezpośredniości. Doskonały przykład stanowi tu piosenka ze stron 37 zatytułowana „Na co komu dziś”. Autorem tekstu jest Bogdan Olewicz, a kompozytorem i wykonawcą Jan Borysewicz / Lady Punk. Utwór datowany na 1994 rok.

 

Stała pod ścianą sącząc kakao

Kapela cięła walca na sześć

Spytałem skromnie: „czy pójdziesz do mnie?”

Kiwnęła głową zgadzając się (…)

Chciałem być sobą za wielką wodą

Na czekoladę poczułem chęć

Była namiętna, bardzo nieletnia

I dobrze znała refrenu sens

Konkludując. Pozornie niezbyt obszerny „Zeszyt z piosenkami” okazuje się niezwykle cennym materiałem pozwalającym zanalizować pozycję i rolę kobiet w społeczeństwie końca XX wieku starej ery. Powyższa analiza z racji objętości jest zaledwie wstępnym rysem, przyczynkiem do dalszych rozważań. 

Na koniec warto przypomnieć, że samo staroangielskie słowo text (tekst) wywodzi się z łacińskiej formy przeszłej texere, co znaczy „tkać”. Zatem tekst jest tkaniną, a tkanina tekstem. Autorka (lub autorki) była więc niczym staromityczna Arachne przedstawiająca nieświadomie przemoc symboliczną stosowaną wobec kobiet przed Wielką Zapaścią.