Matter of the Anthropocene, Centrala Gallery, Birmingham

 

 

Poniżej znajduje się komentarz do moich działań w okół wystawy  „Materia Antropocenu” napisany już z perspektywy kilku miesięcy po powrocie z Nairobi. Komentarz ten jest próbą zrozumienia sytuacji społecznej w tamtejszym regionie. Podczas pobytu w Nairobi mogę powiedzieć, że wcieliłam się w rolę badaczki, obserwatorki, uczestniczki zdarzeń inicjowanych przeze mnie jednak nie dających się zupełnie kontrolować. Zostałam w nie wciągnięta, wzięłam na siebie ogromną odpowiedzialność ale też i ryzyko. 

Wystawa Materia Antropocenu była prezentowana w Mathare Art Gallery w Matahre Valley w Nairobi. Zdjęcia będące pracą Diany Lelonek oraz moje zostały oprawione u lokalnych ramiarzy w centrum Nairobi. Pomagał mi przy tym Justus Omondi, opiekun i zarządca galerii mieszkający w slumsie, nie oceniony mediator oraz pośrednik wszelkich działań i współpracy. Następnie wspólnie zawieliśmy wystawę. Justus ma dobre oko, oraz bardzo duże wyczucie estetyki. Oczywściie nie jest wykształconym w tym kierunku mężczyzną, co zupełnie nie przeszkadza mu w podejmowaniu decyzji wystawienniczych i organizacyjnych. Następnie sytuacja galeryjna została przeniesiona do innych, codziennych kontekstów. Kolokwialnie mówiąc wzięłam ją na wycieczkę, w podróż z Nairobi do odległego o 9 godzin drogi samochodem, leżącego and Jeziorem Wiktorii, Kisumu. Pomysł na wyprawę wyszedł od Mothers, członkiń spółdzielni Cooperativa Ushirkia na wieść na tym, że przylatuję po raz trzeci do Kenii. Mothers kojarzą moją obecność z  organizowaniem dla nich i ich dzieci wyjazdów. Dotychczas odbyłyśmy, podczas mojej pierwszego pobytu, całodzienną wizytę wraz ze wspólnym posiłkiem Muzeum Nairobi, za drugim razem  byłyśmy w Parku Safari i Giraffe Centre oraz na obiedzie. Wszystkie te atrakcje były zlokalizowane w samym Nairobi i jego okolicach i koszt ich był całkowicie pokrywany przez Fundację Razem Pamoja. Jednakże pomysł podróży z Nairobi do Kisumu był bardzo śmiały i ryzykowny. Jeje celem było aby Mothers, miały okazję odwiedzić swoje rodzinne domy znajdujące się w zachodniej części Kenii w pobliżu Kisumu, chciały też poznać mnie ze swoimi rodzinami. Organizacja wyprawy dla 13 kobiet i ich dziewięciorga dzieci nie była łatwa. Wybieraliśmy się w obce poniekąd rejony, zagrożeniem mogli być nie tylko ludzie którzy mogą próbować nas napaść i obrabować ale także policja, która chętnie pobiera wysokie mandaty (albo łapówki) czasem bez powodu. Podczas podróży prace z wystawy były eksponowane na postoju w górach, w domu Margaret oraz w domu Diany. U tej drugiej stało się to na jej wyraźną prośbę. Diana miała nadzieję, że wprowadzenie sztuki do jej domu odczyni zło jakie spotyka jej rodzinę od śmieci matki. Dom w którym pokazywałam prace został niedawno odbudowany, poprzedni z dnia na dzień podał w ruinę, zapadł się kiedy matka Diany odeszła. Przestrzeń w jakiej mieliśmy okazję gościć była surowa, nie było kanap ani sof, nie było stołu, nie było kuchni, nikt nie podjął nas posiłkiem jak to miało miejsce w trzech wcześniejszych domach. Odbył się wernisaż wraz z moim oprowadzaniem po naprędce zamontowanej ekspozycji. Było to chyba najbardziej wzruszające  przeżycie naszego wyjazdu. Cała nasza podróż została udokumentowana  fotograficznie i filmowo. Na wystawie można znaleźć kilkuminutowe video „Ushirika on holidays”. Można zapytać, czy miałam prawo filmować kobiety i ich rodziny. Rozmawiałam z Mothers o tym przed wyjazdem, i za każdym razem kiedy odwiedzaliśmy kolejny dom, ponawiałam to pytanie. Nie było sprzeciwów, wręcz przeciwnie rodzina chętnie pozowała z córkami do zdjęć.  Powstały film oraz album z wyborem fotografii są pamiątką z wyjazdu, która została przekazana każdej z kobiet. Taki był zamysł. Sprawić przyjemność Mothers a mnie przy okazji dać możliwość wcielenia się w artystkę etnografkę badającą materię relacji między ludzkich w antropocenie. Bo o ile nie udało się fizycznie stworzyć, żadnej materii, to w tej plątaninie sieci relacji i związków przeszłości kolonialnej, plemiennej z obecnym dzikim kapitalizmem widzę wielki kołtun, węzeł zamotany tak, że nie da się rozplątać. 

Po powrocie prace wróciły do galerii, gdzie przeprowadziłam warsztaty z uczniami szkoły w slumsie. Były to młode osoby w wieku 14 lat. Opowiedziałam im o koncepcji wystawy, o poszczególnych pracach a następnie poprosiłam aby każde z nich wybrało sobie jeden obiekt i wyniosło go poza ściany galerii, w przestrzeń na wolnym powietrzu będącą szkolną sferą edukacyjno rekreacyjną stworzoną przy współpracy studia architektonicznego Macieja Siudy oraz mieszkańców Mathare Valley. W działaniu chodziło o to, żeby każda osoba poczuła się odpowiedzialna za jedną pracę, za to jak ją wyeksponuje i o niej opowie. Mogłyby być to autorskie komentarze uczniów i uczennic, lub oparte na moim tekście i wprowadzeniu. Chciałam ich „uwłasnowolnić” oddać im władzę oraz odpowiedzialność bycia tymi które i którzy podczas przerwy opowiedzą koleżankom i kolegom o pracach wiszących w przestrzeni ich podwórka szkolnego. To działanie zostało również udokumentowane fotograficznie i filmowo. Spotkałam się z wątpliwościami ludzi w Polsce co do etyczności działań podejmowanych przez Fundację w Mathare. Czy prowadzenie warsztatów nie jest  nie jest powielaniem relacji kolonialnej, ponieważ dzieci nie mają pojęcia o sztuce współczesnej. Wydaje mi się, że nie można stosować podwójnych standardów co do tego co wypada zaproponować dzieciom w szkole w Kenii a co zaproponujemy dzieciom w Polsce, nikt przecież nie powstrzymuje się przed tłumaczeniem dzieciom/młodzieży w prostszy sposób koncepcji wystawy tu w Europie, dlaczego mamy mieć z tym problem w Afryce? Tak samo jak białe dzieci w Europie ich koledzy w Kenii nie mają pojęcia o sztuce współczesnej, i cenzurowanie się w związku z tym nie ma sensu. Bowiem wychodzi na to że traktuje się ich inaczej, jako dzieci specjalnej troski. A okazuje się, że uczniowie z Mathare byli bardzo zaangażowani oraz chętni do tej współpracy, byłam nimi zachwycona. Na koniec naszego spotkania rozmawialiśmy o innych zagrożeniach, nie tylko ekologicznych, uczennice i uczniowie zrobili listę, która pokazuje jak dużą mają one i oni świadomość tego, że  są podatni na: narkotyki, wczesne ciąże, zarażenie wirusem HIV, na przemoc, niskąsamoocenne, bark wsparcia dorosłych, zły wpływ gangów, itd. Tych rzeczy raczej nie dowiemy się od 14 latków w Polsce z tą edukacja jaką funduje nam nasze zorientowane katolicko i prawicowo państwo. Wydaje mi się wręcz, że są młodzież w Mathare okazała się bardziej dojrzała i świadoma tego co się w okół nich dzieje.

Co z tytułową materią antropocenu? Jak już wspomiałam wcześniej nie udało się wytworzyć fizycznie żadnej materii, jednakże wcielając się w rolę etnografki przyglądam się relacjom między ludzkim, które tworzą tkankę poprzerastaną zależnościami, będącą efektem nałożenia się na siebie w czasie – zależności plemiennej, kolonializmu, postkolonializmu, kapitalizmu. Obserwacje moje były i są poparte lekturą Slivia Federici Witches, Witch-huting, Women, Caroline Elkins Britain’s Gulag Brutal end of Empire in Kenya, bell hooks Teoria feministyczna Od marginesu do centrum. Moje opinie zbudowane są też na doświadczeniu w pracy z Kenijkami i Kenijczykami, na rozmowach z moim kenijskim przyjacielem Brianem, jedynym któremu ufam oraz na tym co przeżyłam, co współodczułam. Artystki, artyści mają większą wrażliwość, widzą i czują więcej, to fizycznie boli. Z praca i byciem w Nairobii związana była  moja ciągła huśtawka nastrojów, od radości do przerażenia, każdego dnia właściwie płakałam, ze wzruszenia, bezsilności, smutku, osamotnienia i poczucie bezsensu. Z czasem widziałam i rozumiałam co raz więcej, to jak tkanka społeczna w jest potargana, zniszczona i słaba i nie dotyczy to tylko slumsu i dlaczego tak się stało. Podróżując do Kisumu i widząc te piękne wiejskie okolice oraz bardzo dobre, choć skromne  warunki w jakich żyją tam ludzie zastanawiałam się co ich wygania z tego zielonego raju do slumsu w Nairobi? Na wsiach ludzie nie cierpią głodu, wegetacja trwa cały rok, roślinności jest zielona i bujna. Zastanawiałam się też dlaczego w mieście czuć wzajemną wrogość ludzi do siebie, dlaczego roi się tam od strażników w uniformach i z bronią, dlaczego wszystkie budynki wolnostojące są otoczone murem oraz drutem kolczastym.

Stało się to wszystko za sprawą udziału białego człowieka, który skolonizował kraj, podczas budowy lini kolejkowej z Mombasy do Nairobi i dalej przepędził plemiona ich ziem, zamkną ich rezerwatach, wprowadził kolejne wielkie zło jakim jest chrześcijaństwo. Zamkną w państwie wykreślonym ołówkiem kartografa ponad trzydzieści plemion, które od tamtej pory żyją w dużym wzajemnym napięciu na tle etnicznym. Wprowadzenie demokracji w kraju tak różnicowanym etnicznie   od początku generuje duże niepokoje i zamieszki podczas wyborów. nNa koniec zaś, ten biały bogaty człowiek nie mogąc odpuścić sobie chęci dalszego wzbogacania się kosztem Afryki, namaścił swoich skrytych sprzymierzeńców przywódcami w krajach, które uzyskały niepodległość prowadził nadal swoje interesy eksploatując ludzi oraz surowce naturalnie. W Afryce wmawia się ludziom, że kapitalizm jest przyszłością, kiedy powszechnie juz wiadomo że kapitalizm się kończy, jest złem opartym na wyzysku słabszego i chęci dominacji niewielkiej grupy ludzi nad innymi, prowadzi do rozwarstwienia społecznego. Pozycja kobiet jest podwójnie zła, patriarchat wmówił mężczyznom, że są do tego by dominować, tylko że w kapitalizmie mężczyżni z ubogich warstw społecznych nie są w stanie zapewnić utrzymania swojej rodzinie, być niekwestionowanymi panami o których zależy życie słabszych |(kobiet i dzieci) wyładowują swoją frustrację na kobietach, bijąc je, gwałcąc, poniżając, W ten sposób jedynie mogą osiągnąć złudne poczucie górowania nad nimi. Kobiety zaś oprócz obowiązków związanych z domem, zmuszone są iść do (bardzo niskoopłacanej) pracy. Harują w fabrykach, na ulicach sprzedając owoce a nierzadko tez swoje ciała. Są same odpowiedzialne za swoje dzieci. To będące efektem globalizacji zderzenie kapitalizm z biedą i nierównością społeczną oraz patriarchatem jest tragiczne w skutkach dla najsłabszych. Naczelną chęcią, jest chęć dominacji. Mężczyzny nad kobietą, ale też członkiń i członków jednego plemienia nad innym, to czuć we wzajemne relacjach, to badanie się i strach przed zdradzeniem z jakiego plemienia się pochodzi. Choć często rysy twarzy mogą zdradzić już wcześniej. Każdy kto dzierży choć namiastkę władzy nie waha się jej użyć, choćby przy kontroli przed wejściem do budynków, sklepów nie mówiąc już o innych sytuacjach.

Skoro o władzy mowa, podczas tego ostatniego pobytu w maju 2019 roku wykonałam z Mothers koszulki z napisem Lady Boss. Ich historia wiąże się pewną anegdotą. 

Latem 2016 roku do Polski przyjechał Iddi Bashir, artysta z Nairobi, związany z Fundacja Razem Pamoja. Mieliśmy pracować nad wspólnym działaniem. Nie było łatwo, Iddi tytułował mnie LADY BOSS i tym samym narzucał układ między nami, to ja miałam decydować i wymyślać projekt, on chciał pozostać narzędziem w moich rękach. Wspólna praca, na partnerskich zasadach nie była możliwa. Uświadomiło mi to jak trudno jest wyjść poza narzuconą przez kolonizatorów relację, biała kobieta automatycznie staje LADY BOSS, choć wcale nie chce nią być. Iddi jest artystą, był już wcześniej w Europie, ma otwarty umysł, ale nadal tkwi w wyżej nakreślonym szablonie. Niestety tym bardziej tkwi w nim przeciętny mieszkaniec Kenii, co rzutuje na metody, a także możliwości pracy oraz współpracy pomiędzy nami. Relacje w społeczeństwie ustalone były w sposób autorytatywny, tak już zostało. W szkole, nauczyciel mówi, a potem za nim klasa powtarza. Tak wygląda sposób edukacji. Tak wygląda to też w innych dziedzinach, chęć wyznaczenia bossa i podporządkowanie się mu. Boss bierze odpowiedzialność, planuje, podejmuje decyzje i ryzyko. Ja też niejako siłą stałam się Lady Boss. Niestety tak jest, że ktoś nim/nią musi być, nie jest wdzięczna rola zwłaszcza w kontekście przeszłości kolonialnej, jednak inaczej nic się nie wydarzy, plany nie zostaną zrealizowane. Wielokrotnie miałam olbrzymie poczucie frustracji, kiedy osoby spóźniały się na umówione spotkanie po kilka godzin żeby mnie poinformować że nie nie załatwiły, kiedy żądano ode mnie pieniędzy tylko dlatego że jestem biała, kiedy pieniądze powierzane innym był defraudowane. Nie raz pracując w slumsie czułam się zagrożona, czułam że nie mogę nikomu ufać, że nikogo nie obchodzę jako osoba, że jestem tylko źródłem gotówki. Oczywiście rozumiem powody dlaczego tak jest. Rozumiem co wydarzyło się tkance społecznej, jak bardzo została ona zaburzona dlatego jednym utopijnym rozwiązaniem jaką widzę, to pozostawienie Afryki w spokoju. Może się zaleczy. Ale wracając do Mothers i koszulek LADY BOSS. Byłam w Nairobi kilkukrotnie, za każdym razem podejmując działania z tamtejszą zrzeszającą kobiety Spółdzielnią Cooperativa Ushirika, Oferowana przez spółdzielnię nauka umiejętności, możliwość zyskania samoświadomości i usamodzielnienia się, są dla członkiń narzędziami do stania się „paniami samych siebie”. Symbolicznie w ramach jednego z naszych wspólnych działań, oddałam tamtejszym kobietom tytuł LADY BOSS, a one go chętnie przyjęły. Ten gest przyjął postać prostych białych T-shirtów na które każda z członkiń naszyła hasło. Kobiety nosiły go podczas wernisażu oraz wspólnego tańca przed Mathare Art Gallery, w pewien sposób manifestując rodzącą się samoświadomość. Poniżej przytoczę cytat z książki Anandy Devi Ewa ze swych zgliszcz, ukazującej rzeczywistość peryferyjnej dzielnicy-getta stolicy Mauritiusa, Port Louis. Fragment ten mówi dobitnie o pozycji kobiet w wielu byłych koloni ach wykorzystywanych obecnie, ponownie przez kapitalizm,

bo to tam znajdują się szwalnie topowych marek odzieżowych.

(…) mąż przesiedział bezproduktywnie cały dzień przy oknie i złości się teraz na wracającą z pracy żonę, odpowiedzialną za utrzymanie rodziny, domagając się od niej przyrządzenia posiłku. (…) mimo że role społeczne w małżeństwie diametralnie się zmieniły (to żona, a nie mąż, jest jedynym żywicielem rodziny|), ostatecznie żona i tak pozostaje niewolnicą męża, z tym że teraz jest również niewolnicą swego pracodawcy. Zamężna kobieta znajduje się więc zawsze na dole hierarchii.

Tak więc, czarnoskóra kobieta została najbardziej poniżona przez proces kolonizacji, jej status pozostaje nadal zły w obecnym dzikim kapitalizmie. Potrzeba na pewno długiej pracy i czasu, aby czarne kobiety realnie zostały uznane nie tylko przez mężczyzn, ale też przez siebie same za LADY BOSS. 

Piszę o tym, gdyż Sylvia Federici wskazuje na ścisły związek postępowania Europejczyków z tubylcami w nowo podbitych koloniach oraz traktowania kobiet w Europie. Uważa ona, że w XVI wieku na starym kontynencie niezależność kobiet została ograniczona i zostały one sprowadzone do roli reproduktorek oraz strażniczek domowego porządku, by zaspokoić potrzeby akumulacji pierwotnej rozwijającego się wówczas wczesnego kapitalizmu. Uważa ona, że moment ten należy uznać za najważniejszy w procesie rozwoju społeczeństwa kapitalistycznego i formowania nowoczesnego proletariatu. Okres dwustu lat „polowań na czarownice” był czasem, od którego rozpoczęła się społeczna degradacja kobiet. I w ten sposób powinien być dzisiaj postrzegany. Dotychczas palenie kobiet na stosie i było traktowane wręcz jako element folkloru. Historycy męscy nie przywiązywali większej wagi do tego zjawiska. Dopiero ruch feministyczny, jak czytamy u Federici, odkrył, że powodem palenia kobiet na stosach oraz poddawania ich najokrutniejszym torturom był strach przed ich siłą i zagrożeniem dla hierarchii władzy. Te dwieście lat wojny prowadzonej przeciw kobietom było punktem zwrotnym w ich historii w Europie, dlatego należy wciąż do tego wracać, aby zrozumieć panującą nadal mizoginię, charakteryzującą relacje między kobietami a mężczyznami. Z kobietami afrykańskimi jesteśmy połączone zatem represjami ze strony białego mężczyzny. Tak samo jak nasze przodkinie w Europie , pozycja afrykańskich kobiet została zdegradowana w strukturze społecznej wraz z kolonizacją kontynentu. Niestety, na tym ów proces się nie skończył. Wydawać by się mogło, że czasy kiedy kobiety palono na stosach, odeszły w zapomnienie, że były wynikiem zacofania i jedynie epizodem. Niestety, to nieprawda, polowania na czarownice na nowo rozpoczęły się w Afryce w latach 1980-1990 i Federici widzi ich bliski związek z rozwojem kapitalizmu w byłych koloniach europejskich. Bank Światowy w ramach tak zwanej pomocy, zachęca do komercjalizacji ziem w Afryce, co powoduje rozpad lokalnych społeczeństw, które dotąd wspólnie korzystały z pól pod uprawę. Na skutek tych działań starsze osoby zostają wyrzucone poza nawias społeczny , głównie kobiety które bronią „nie-kapitalistycznych” form korzystania z ziemi. Jak czytamy u Federci: 

In other words, the battle is waged on women’s bodies, because women are seen as a the main agents of resistance to the expansion of the cash economy and, as such, as useless individuals, selfishly monopolizing resources that the youth could use. From this viewpoint, the present witch hunts, no less then ideology that the World Bank promotes with regard to land, represent a complete perversion of the traditional conception of value creation, which is symbolized by the contempt that witch hunters display for the bodies of older women, whom, in Zambia, they have at times derided as ‚sterile vaginas 

Pogarda i brak szacunku dla starszych, mądrych, samotnych kobiet, które stoją na drodze do całkowitej komercjalizacji wszystkich dziedzin życia społecznego czy nie brzmi to przerażająco znajomo?

 

Ushirika on Holidays

https://vimeo.com/384057914

Workshops with students 

https://vimeo.com/391972859